Nasze spotkania plenerowe były doskonałą okazją wymiany doświadczeń, poszerzania wiedzy, rozwijania pasji fotografowania, a nade wszystko stały się pretekstem do obcowania z naturą. Kategorią dominującą w szeregu naszych spotkań plenerowych była przyroda, a przyroda to otwarta przestrzeń. Przestrzeń to synonim wolności, w której człowiek od niepamiętnych czasów zawsze szukał swojego miejsca do życia, do szczęścia, wytchnienia. Można zadać sobie pytanie, czego pasjonaci fotografii szukali podczas spotkań plenerowych. Z pewnością kontakt z przyrodą, to ogromne poczucie wolności i przynależności do świata natury. Błądzenie w jej żywiole w efekcie zawsze prowadzi do odkrywania jej uroku, oczarowania przez nią i przeżywania dzięki niej efektów zaskoczenia. Nie przesadzę, jeśli powiem, iż można przeżyć dziesiątki zim, setki wiosen, tysiące jesieni, a one wciąż będą u człowieka wzbudzać zachwyt.
Innym pozytywnym aspektem spotkań plenerowych jest fakt patrzenia na ten sam otaczający świat, szczególne miejsca, wydarzenia, z perspektywy drugiego człowieka. To fantastyczne zjawisko, jeśli każdy z nas daje się uwieść na swój osobliwy sposób scenerii krajobrazu, fakturze przydrożnej wierzby, dynamice zmieniającego się światła, wpływającego silnie na kompozycję, nastrój i intymność rodzącą się w obiektywie aparatów fotograficznych.
Każdy fotografujący doskonale wie, a przynajmniej wiedzieć powinien, że światło to najpoważniejsza wiązka mocy w fotografii i na ogół toczy się trudną walkę zawłaszczania unikatowych ilości cennych promieni, które w zależności od pory roku przybierają inne natężenie, inne kąty padania i odbijania w stosunku do rzeczy ożywionych lub martwych.
Panoptikum światła rzec można czyli uznanie światła jako coś osobliwego, wyjątkowego bowiem, to przede wszystkim światło jest sprawcą wszystkiego i niejednokrotnie jego okruchy pojawiające się na fotografiach stwarzają magiczny nastrój, precyzję, dramaturgię i wielką obfitość poetyki.
Ewa J. Partyka sekretarz Wielkopolskiego Związku Artystów Plastyków.