Szczęśliwa przestrzeń

„Cisza to wielki żywioł,
w którym rodzą się
wielkie rzeczy”
(Thomas Cartyle)

Przeglądając obrazy na tej wystawie zadajemy sobie pytanie czy prace obecnych autorów są solidnie podkreślone i czytelne. Każdy z artystów jest bowiem małym zamkniętym światem. Prawdziwe poznanie światów leży u podstaw wszystkich precyzyjnych, dramatycznych, komicznych, naturalnych środków wyrazu artysty. Obrazy okazują widzom ciepło, serdeczność i uważność, czyli takie zainteresowanie tym, co proste, także egzotyczne, ale zarazem swojskie i tajemnicze. Można ogrzać się w ich blasku. Uczą czerpać satysfakcję z dzieł ekspresyjnych, symbolicznych i tajemniczych. Zanurzamy się w atmosferę, w której zacierają się granice jawy i snu, życia i śmierci.
Wystawa ta podważa konwencjonalne kanony rzeczywistości, a w ich miejsce wprowadza rzeczywistość różnorodną, pełniejszą, złożoną i wieloznaczną. Zamierzeniem twórców wydaje się być odbudowywanie rzeczywistości zniszczonej przez czas. Czas dla nich jest nie tyle metafizyczną zagadką, co realnym przeciwnikiem, z którym można walczyć. Jakby nie ująć tematu, opisów, dociekań, analiz, pewnych spostrzeżeń dotyczących wystawy, to jedno wydaje się pewne, że jest ona zapisem stanu rzeczy i myśli w celu pięknym i wzniosłym: aby mała łamigłówka nie zamieniła się w wielką. Prace ukazują moc autorefleksji, celnych spostrzeżeń, wyrafinowanie, zbudowany nastrój i klimat. Artyści wyrysowali labirynt oddając, kreśląc swoje i nasze zagubienie.
Wiktor Hugo w swym dziele „Ostatni dzień skazańca” pozwolił sobie na wielkie nieprawdopodobieństwo, zakładając, że skazaniec może (i ma czas) kreślić notatki nie tylko w ostatnim dniu, lecz nawet w ostatniej godzinie, dosłownie w ostatniej minucie. Gdyby jednak zaniechał tej fantazji, nie powstałby i sam utwór – najprawdziwszy ze wszystkich, jakie napisał. Poniekąd podobnie twórczość (malowanie, rzeźbienie, fotografowanie) artystów z tej wystawy osadza się na fantazji, do niej zmierza i nią się kieruje. Tym należy tłumaczyć zmienne tempo narracji, większe lub mniejsze bogactwo szczegółów w różnych fragmentach i wiele innych kontrastów. Twórczość żyje niedosytem szczytów. Rzeczywiste wzniesienia, do których trud syzyfowy zmierza, wciąż ukazują się urojonymi. Chyba przez Horacego odzywa się w autorach dążenie do artystycznej doskonałości w klasycznym tego słowa znaczeniu. Nie widać jednak wśród obrazów takiego, który by jak obol, mały pieniążek opłaty, za łódź Charonową przez Styks, pozwolił dotrzeć do kraju Mnemozyny, bogini pamięci.
Podziwiamy artystów za uporczywą wierność wobec samych siebie, aż do samozaparcia. Za ich poszukiwania wyrazu w otaczającym świecie i w samych sobie. W ich pracach można odnaleźć „wielkie myśli” i „niepokoje”. Symbolicznie Teofil Lenartowicz mógłby podać autorom złoty kubek słońca, artystyczne uznanie dla ich trudu. Twórczość ta wydaje się być zrodzona z autentycznych, głęboko przeżytych doświadczeń osobistych; daleka od deklaratywności i oficjalnego naiwnego optymizmu i płytkiego pesymizmu. Uzyskane efekty twórczości określić można mianem: szlachetna prostota. W tych obrazach zawarta jest tęsknota do złotego środka, dążenie do konkretności i koncentracji myśli (linii, kolorów, światła). Odłam pewnej twórczości (malarstwa) usiłuje wydobyć sens rzeczy nie przez uproszczenia geometryczne, lecz przez różnoraką niejako giętką stylizację i grę kolorów, wykraczającą poza naturalistyczne trzymanie się rzeczywistości. Z przypadkowości czynione są formy niezmienne, aby w każdym osobniczym objawie ruchu i życia można było odnaleźć coś wiecznego, idę, monumentalność. Wszystko może być symbolem, nawet wiecznością, napięciem wyrazu, ideą. Poszukiwania kolorów, antypatie i sympatie kolorystyczne nie są przypadkowe i nie są tylko sprawą techniki. Niektóre obrazy wydają się być rozmarzoną myślą i marzeniem zarazem. Wyczuwa się falowanie, przepływ, uchwytny staje się ruch, a jego istotnym atrybutem kierunek. Dyskretnie zauważalny jest dramat, a nawet jakaś komedia (uśmiech, humor) form, niezależny od tematu, od malowanego przedmiotu (czy zjawiska), istniejący tylko w stosunku form do siebie. Trudno dociekać, co kierowało artystami. Jakie natchnienia dominowały. Co było dla nich ważne, a nawet istotne. Mówiąc o wspomnianych twórcach warto przytoczyć słowa Św. Augustyna: „Wielką głębią jest człowiek; łatwiej można policzyć włosy jego, niż uczucia i skłonności jego serca”.

Leszek Lesiczka krytyk sztuki, redaktor „FotoZeszytów”