Okruchy światła

Duży wpływ na psychikę i życie wewnętrzne ma zawsze kontakt z przyrodą, której uroki można wszędzie chłonąć. Spotykane na artystycznych szlakach osady otoczone były zewsząd różnymi gajami, rozległymi polami i łąkami na równinach poprzecinanych drogami, wzdłuż których przysiadły rzędami srebrzyste, stare, garbate wierzby. Czar tych wypadów plenerowych działał bez przerwy i w każdym miejscu i co istotne zachował swą moc nawet po ich zakończeniu.

W sercu kołatały filozoficzne i zwyczajne myśli. Przez nie przebijały się słowa S. Weil:
„dwie rzeczy nie dają się sprowadzić do żadnego racjonalizmu: czas i piękno. Od nich należy zaczynać” i „Dystans jest duszą piękna”. Pomiędzy artystami nie mogło być dystansu bo żyli pięknem i je ustawicznie odkrywali. F. Dostojewski zagrzewał do odkrywania piękna słowami: „Świat będzie zbawiony przez piękno”. Wszyscy jednak wiedzieli, że wszelkie nowe pojawiają się ze swoją karykaturą.

Chcąc wyrazić niewyrażalne sięga się po bardzo silne, gwałtowne środki ekspresji, zderza przeciwieństwa, atakuje wyobraźnię niezwykłością porównań i skojarzeń.
Próbuje się pochwycić natchnienie w skomplikowanym toku akcji, w ostrym kontrastowaniu postaci. Po tych wyprawach artystycznych wszyscy maja piękne, słońcem oświecone wspomnienia. Tajemnicze i zagadkowe ścieżki prowadziły do źródeł wirtuozerii słowa i rytmu tak bogatego i zmiennego, iż przygoda plenerowa zapadła w pamięć uczestników jak utwór muzyczny. Wydaje się, że jedna jest tylko rzecz wieczna, niewzruszona, nie ginąca – to serce jednostki, myśl ludzka, bo ona nie podlega ani przestrzeni, ani czasowi, dla niej nie może być końca. Artyści przemierzali miejsca o których pisał Zygmunt Krasiński, że było mu tam „dobrze, błogo i błękitnie”.
Przyrodniczy, historyczny, ojczyźniany obszar po którym stąpano w swej niezwykłości, nieustającym wyrażaniu człowieka i spraw bliskich, ludzkich nie inaczej daje się odczuć niż w wiernym oddaniu jego zwrotów, metafor, obrazów, widoków, świateł i cieni.

Khail Gibran wciąż szeptał nam do uszu: „Jeśli widzi się tylko tyle, co objawia światło i słyszy tylko tyle, co obwieszcza głos – to nigdy nie zobaczy się i nie usłyszy prawdy”. Prawdę można było dostrzec sercem. Dostrzegaliśmy piękno… Niełatwo jest jednak sprecyzować, co stanowi o wartości dzieł danego artysty. Co decyduje, że urzeczeni jesteśmy takim „widokiem” a nie innym. Istotą sztuki jest coś, co nie daje się ująć w receptach. Jean Paul wręcz powiedział, że sztuka jest zaiste nie chlebem lecz winem życia”. W plenerze ”kosztując wino” zauważamy, że sztuka rozwija się w sytuacji, gdzie wszystkie wybory są możliwe, przy czym, nawet będąc ze sobą sprzeczne, wszystkie mogą być jednakowo trafne.

Ta przygoda, ta swoista zabawa w plener to była niepowtarzalna szansa napawania się wyważonym i pełnym refleksji spojrzeniem na życie…, także na nasze. Kierowani wiatrem prawdy i duchem piękna, prawdy ujawnione zastępowaliśmy tajemniczością, proste złożonym, zrozumiałe niepojętym. I wiemy na pewno, że niezwykłe napotkać można na ścieżkach zwykłych ludzi, tam gdzie porozrzucane są okruchy światła zmaterializowane w piękno.

Leszek Lesiczka krytyk sztuki, prezes Stowarzyszenia Pryzmat